Święta Bożego Narodzenia – zapomniane zwyczaje
Boże Narodzenie w tradycji chrześcijańskiej, to święto upamiętniające narodziny Jezusa Chrystusa, obchodzone przy końcu roku kalendarzowego. W pierwszych wiekach dla chrześcijan najważniejszym świętem była niedziela i wspomnienie misterium paschalnego, czyli historii zbawienia – od męki, przez śmierć po zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, jako wydarzenie zbawcze. Dwa wieki później zaczęto uroczyście obchodzić Wielkanoc, natomiast liturgiczne obchody Narodzenia Chrystusa rozprzestrzeniły się dopiero w IV wieku. I choć dobrze znano rodowód Jezusa, Mesjasza – Zbawiciela świata, zapowiadanego w Starym Testamencie, tak data jego urodzin nie miała wielkiego znaczenia. To się miało zmienić.
Jeszcze dziś uczeni dyskutują, dlaczego święta narodzin Chrystusa umieszczono w kalendarzu 25 grudnia? W tym samym czasie w starych wierzeniach pogańskich obchodzono urodziny boga Słońca. Jest to dla nas czas przesilenia zimowego, gdy słońce góruje w zenicie dla półkuli południowej na zwrotniku Koziorożca, ale od tego dnia dni na naszej półkuli ziemskiej stają się coraz dłuższe i coraz mocniej zaczyna przygrzewać słońce. Chyba na całej Lubelszczyźnie święta Bożego Narodzenia zwano też popularnie Godnimi, tj. Godnymi Świętami – tak, jak dawniej Słowianie nazywali okres zimowego przesilenia.
To święto poprzedzone jest Adwentem, czyli czasem przygotowania i oczekiwania na nastanie czegoś nowego. Na dworze jest wtedy już zimno, ziemia przymarza i odpoczywa, noce są coraz dłuższe, ale czasami, ku radości dzieci, pada śnieg.
Przez cztery kolejne niedziele Adwentu wierzący śpieszą na roraty, a domy i kościoły zdobią wieńce adwentowe. Dawniej chłopi w ten czas młócili zboże, a kobiety międliły i przędły len, darły pierze oraz sortowały tytoń. Młodsi wykonywali ozdoby świąteczne, przygotowywali się do kolędowania lub uczestnictwa w jasełkach. W jedzeniu dominowały pokarmy postne, np. z grzybów, kapusty, ziemniaków, nierzadko pieczonych, różnego rodzaju polewki na wodzie, mleku, serwatce, żury na zakwasie z mąki, kaszy czy kapusty kiszonej.
Dziś czekamy na prezenty pod choinką, ale w starej tradycji w dniu 6 grudnia dzieci z niepokojem nadsłuchiwały, czy nie słychać dzwonka i do drzwi nie zastuka długą laską święty Mikołaj w kolorowej pelerynie z mitrą biskupią na głowie, długą brodą, z prezentami i rózgami.
Dzień narodzin Bożego Dzieciątka poprzedzony jest uroczystą wieczerzą wigilijną zwaną także pośnikiem, postnikiem, wigilią, kolędą. Sama nazwa wigilia pochodzi od łacińskich słów „vigiliare”, co znaczy czuwać, oraz „vigilia”, tj. czuwanie albo straż nocna. W całej Polsce Wigilia Bożego Narodzenia jest bowiem dniem niezwykłym, pełnym emocji, pięknych tradycji, przeżywanym rodzinnie i w podniosłym nastroju, pełnym oczekiwania na Boże Narodzenie. W ten dzień, zgodnie z przysłowiem „Jaka wigilia, taki cały rok”, wszyscy domownicy krzątali się koło swoich zajęć, aż do zachodu słońca. Nie wolno było się też kłócić, pożyczać pieniędzy, a szczególnie pilnowano, aby jako pierwsza progu domostwa nie przekroczyła kobieta. W domach przygotowywano wigilijne potrawy, ozdabiano odświętnie pomieszczenia ozdobnymi „pająkami” i łańcuchami wykonanymi ze słomy i bibuły. Pod sufitem zawieszano gałązkę sosny, jodły lub świerka, zwaną podłaźniczką, którą z kolei ozdabiały podwieszane jabłka i orzechy w papierowych koszyczkach, gwiazdki wycięte z opłatków, wydmuszki jaj. W kącie domu pojawiał się snop żyta zwany „królem”, a pod obrusem siano. Z tego snopa robiono później powrósła do obwiązywania drzew w sadzie, a sianem karmiono zwierzęta. Na zewnątrz także sprzątano, przygotowywano większe ilości paszy dla zwierząt i drewna, aby kolejne dni móc spokojnie świętować.
Od przełomu XIX i XX wieku główną ozdobą w domu jest choinka. Zwyczaj stawiania i ozdabiania drzewka, umieszczania na niej gwiazdy, świeczek i innych ozdób, zawieszanych wcześniej u sufitu, został przejęty przez nas od ewangelików z Niemiec. Współcześnie zapalamy lampki elektryczne nie tylko w domu, ale i na zewnątrz, nie tylko zdobiąc drzewka w ogrodzie, ale zdarza się nam ozdabiać światełkami całe domostwa. Ważną ozdobą na choince były też drobne wypieki w kształcie zwierząt symbolizujące te z betlejemskiej stajenki.
Dotarł też do nas zwyczaj strojenia domu jemiołą zawieszaną nad drzwiami, kominkiem i nad stołem, aby chroniła nas od nieszczęść, kradzieży i piorunów, bo szczere życzenia składane pod jemiołą podobno zawsze się spełniają, pod warunkiem, że jemioła zawisła tuż przed pierwszą gwiazdką. Do domów przynoszono też wiązki słomy, którą rozścielano na podłodze, upodabniając dom do stajenki, a po powrocie z Pasterki wykorzystywano słomę do spania.
A gdy już w ten dzień nastanie pierwsza gwiazdka, gromadzi się przy stole ubrana odświętnie cała rodzina. Wieczerza rozpoczyna się od odczytania Ewangelii o narodzinach Jezusa i wspólnej modlitwy, także za zmarłych z rodziny. Przy stole zostawiamy zawsze wolne nakrycie dla zbłąkanego wędrowca, a kiedyś w ten sposób myślało się o duchach przodków, których w ten sposób chciano ugościć. Dzielenie się opłatkiem i składanie życzeń rozpoczyna najczęściej najstarszy domownik. Wtedy pamiętajmy, że gdy podajemy komuś rękę, to znaczy przebaczamy, a gdy się czymś dzielimy, to dobrze mu życzymy. Zwyczaj dzielenia się opłatkiem, a wcześniej chlebem, to zwyczaj typowo polski. Jeszcze grekokatolicy i prawosławni dzielą się prosforą, czyli chlebkiem przyniesionym z cerkwi, popijając wodą święconą.
W naszych stronach nie dbano o ilość potraw na wigilijnym stole. W jednych rejonach miała być to liczba nieparzysta, w innych tyle, ile miesięcy w roku. Najważniejsze było przygotowanie ich jako potraw postnych z kaszy, kapusty, mąki, suszonych owoców, grzybów i ryb, czyli z wszystkiego, co wyrosło w polu, w lesie, w wodzie i w ogrodzie. Spożywano więc kutię, wykonaną z pszenicy bez łusek, zmieszaną z mielonymi orzechami, makiem i miodem, przyrządzano kluski z makiem, gołąbki z kaszą okraszone świeżo tłoczonym olejem rzepakowym z okolicznej olejarni, popularna była też kapusta z grzybami, a wszystko popijano napojem z suszonych owoców.
W dalszej części wieczoru, w oczekiwaniu na pasterkę śpiewano kolędy. Gospodarz zaś wychodził do obory, aby podzielić się specjalnym, kolorowym, opłatkiem ze zwierzętami i posłuchać czy mówią ludzkim głosem. Pasterka jest Mszą świętą odprawianą o północy, upamiętniającą pasterzy, którzy jako pierwsi przybyli oddać hołd Bożemu Dzieciątku. Zdarzało się też wcześniej nie sprzątać naczyń po posiłku, aby resztkami wigilijnego jedzenia pożywiły się duchy zmarłych.
W niektórych rejonach był zwyczaj spożywania wieczerzy u kilku członków najbliższej rodziny, aż do czasu udania się do kościoła. Wigilia, jak i okres od Bożego Narodzenia do Trzech Króli, to czas nie tylko życzeń, ale i wielu wróżb. Na początku wieczerzy gospodarz podrzucał łyżkę kutii aż do powały domu – im więcej ziaren przylgnęło, tym lepszy zapowiadało się urodzaj. W trakcie wigilii panny i kawalerowie wyciągali siano spod obrusa i jeśli wyciągnął żółte, to oznaczało staropanieństwo lub starokawalerstwo, a kolor zielony dawał nadzieję na szybkie zamążpójście lub ożenek. Jeśli siano wyciągał gospodarz, można było wnioskować jaki będzie urodzaj lnu. Już po wigilii panny nadsłuchiwały także, z której strony zaszczeka pies, bo właśnie z tamtej strony miał nadejść przyszły mąż. Obserwowano również pogodę przez pierwszych 12 dni, począwszy od pierwszego dnia świąt, co miało przepowiadać pogodę na kolejne miesiące nadchodzącego roku. Jeśli po wieczerzy niebo było rozgwieżdżone znaczyło to bardzo obfite plony w nowym roku.
Pierwszego świątecznego dnia ściśle przestrzegano, aby za widna nie położyć się spać, bo to groziło w przyszłym roku problemem zalegania zboża na polach. Po powrocie z kościoła spędzano czas na składaniu życzeń i biesiadowaniu, odwiedzając najbliższych. Dzieci i młodzież razem kolędowali z gwiazdą czy też z szopką, ale najwięcej kolędników pojawiało się na terenach Zamojszczyzny w Święto Trzech Króli. Przebrani w ich postacie kolędnicy z gwiazdą chodzili od domu do domu, składali życzenia i śpiewali kolędy, otrzymując za to łakocie lub pieniądze. Słowo „kolęda” w polskiej kulturze posiada wiele znaczeń: podarunek noworoczny lub wigilijny, odwiedzanie w tym czasie parafian przez księdza, danina dla księdza, dar dla kolędników, chodzenie z życzeniami, okres Bożego Narodzenia oraz liturgiczne pieśni bożonarodzeniowe wcześniej zwane kantyczkami. Słowo kolęda swoim rodowodem sięga czasów rzymskich. W języku łacińskim nazwa calendae oznaczała „rzeczy, które mogą być ogłoszone” i odnosiła się do pierwszych dni miesiąca, a szczególnie nowego roku. Wtedy to ogłaszano, co nastąpi w nowym miesiącu, przy czym składano sobie życzenia i rozdawano prezenty.
Okres Bożego Narodzenia w kościele katolickim kończy się w pierwszą niedzielę po Święcie Trzech Króli. W tym czasie odwiedzamy się, składamy życzenia, chętnie też uczestniczymy w koncertach kolęd oraz przedstawieniach jasełkowych, a odwiedzając kościoły podziwiamy szopki, szczególnie te na zewnątrz z żywymi zwierzętami. W tym czasie niezależnie, czy z powodu wiary, tradycji czy przyzwyczajeń, składamy sobie życzenia: wesołych świąt, zdrowia i szczęścia, pomyślności w domu czy gospodarstwie, spełnienia marzeń, do siego roku, itp. Obdarowujemy się również prezentami, odwiedzamy się, a symbole świąteczne zdobią niemal każdy dom. Niech ten czas będzie dla nas okazją do własnych przemyśleń i postanowień oraz szansą na zmiany ku własnej radości i szczęścia bliskich. Do siego roku.
GOK: KC